Jest to dalszy ciąg posta dot. Arboretum w Wojsławicach. W poprzednim, poprzez liczne zdjęcia chciałem pokazać ogród jako całość, jego położenie, urodę i bogactwo roślin jakie posiada. Zwiedzałem je w lipcu w okresie kwitnienia większości roślin, w szczególności liliowców, z których ono słynie. Jego kolekcja tych kwiatów nie bez powodu zasługuje na miano narodowej, jest najbogatsza w Polsce, a nawet w Europie. Chodząc po Arboretum byłem oszołomiony nie alejkami, lecz alejami i autostradami tych kwiatów. Całe wzgórze porośnięte jest łanami liliowców. Nie ukrywam, że od pewnego czasu dość często fotografuję je, lecz nie jest to mój ulubiony kwiat. Tym niemniej w ostatnim czasie kwiaty te stają się bardziej powszechne, a liczne ładniejsze odmiany mieszańców we wszystkich kolorach oprócz niebieskiego i niesamowitych kształtach przekonują mnie coraz bardziej. W Arboretum spędziłem pół dnia i poza zwiedzaniem całego dużego ogrodu wiele czasu poświęciłem na oglądanie liliowców i szukanie ciekawych egzemplarzy do ujęć. Nie jest to łatwe, ponieważ kwiaty te rosną w „pęczkach” i trudno jest znaleźć jeden lub kilka ładnych świeżo rozwiniętych okazów. Są bardzo nietrwałe i jak ich naukowa nazwa hemerakallos wskazuje – z greckiego hemera (dzień) i kallos (piękno) – kwitną zwykle 1 dzień. Zwiędłe psują ujęcie. Pokazywane w tym poście kwiaty często powtarzają tę samą odmianę, bo przy fotografowaniu kierowałem się jakością ujęcia i urodą kwiatka. Wykonanie zdjęć różnych odmian przy takiej ilości egzemplarzy wymagałoby przynajmniej kilku dni.